Mike byl landlordem Grega, mojego kumpla. Pewnego dnia Greg wrocil do domu i zastal Mike'a w swoim pokoju z mlotkiem w reku, rozwalajacego w drzazgi okno. Gdy po oknie zostala tylko dziura w murze, Mike wybiegl do living-roomu i rozbil tym samym mlotkiem swoja gitare, wyjatkowo cenna. Potem zabral sie za sciany. Byl schizofrenikiem, ktory co pewien czas zapomina o zazywaniu lekarstw. Po atakach furii trafial do szpitala.
Greg mowi, ze kiedys odwiedzil Mike'a w szpitalu, lecz ten myslal, ze Greg jest Jezusem; innym razem, ze Szatanem.
Gdy czul sie zdrowy, kolekcjonowal swoja uryne i ustawial ja w kolorowych butelkach na parapecie okna w sypialni.
Kiedy przyszla moja kolej, nie odczytalem znakow nadciagajacej katastrofy.
Mike polozyl sie do lozka, wlaczyl na caly regulator odtwarzacz plyt i przez dwie doby sluchal w kolko "I believe I can fly". Trzeciego dnia wstal, rozwalil piescia sciane z dykty i zdemolowal toalete.
Nie bylo mnie wtedy w domu, pracowalem na uniwersytecie. Gdy wrocilem wieczorem Mike wlasnie wywlekal
m o j e
zarcie z lodowki i rozsmarowywal na podlodze. Dlatego nie uslyszal, jak wszedlem.
To byla najszybsza ucieczka w historii nowozytnej cywilizacji. Spakowalem sie w 10 minut i znalazlem sie z walizami na ulicy. Tak bylo bezpieczniej.
Co ciekawe, u Mike'a od wielu lat wynajmuje pokoj policjantka, ktorej nic nie rusza. Claire obezwladnia swojego landlorda podczas atakow furii i miazdzac jedna reka wielka, lysa banie jego glowy o kafelki kuchenne, druga reka wykreca numer szpitala. Jak widac, wszystko zalezy od konstrukcji psychicznej, a czlowiek sam sobie wyznacza zasady korzystania z przywileju wolnosci.